niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział 2

Jechałyśmy około 15 minut. Kate siedziała i śpiewała jakieś piosenki po angielsku a ja cały czas myślałam o tych cholernych biletach... Przestałam dopiero wtedy, kiedy zaparkowałyśmy pod centrum a mama powiedziała:
- Ellen, dam Ci pieniądze, kupisz co trzeba, a ja i Kate pójdziemy razem. Ile czasu Ci trzeba?
- Wrócę autobusem - odpowiedziałam.
Mama dała mi pieniądze i wysiadłam z samochodu. Zostawiłam mamę i Kate same i poszłam do środka. Skierowałam się do pierwszego lepszego sklepu. Chciałam przestać myśleć o bilecie. Jedyną moją nadzieją było to, że może jakiś bilet się zwolni. Chodziłam między wieszakami oglądając wiszące na nich rzeczy. Nic mi się nie podobało. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do sklepu, w którym miałam kupić książki. Byłam w połowie drogi i mnie zatkało. 5 chłopców, jeden z nich ubrany w czerwone spodnie i bluzkę w paski, drugi fryzura "na Biebera", trzeci z nich miał loczki, następny czarne włosy, no i blondyn. Po drugiej stronie sklepu w którym byłam JA!! Myślałam, że zemdleję. Nie mogłam tak stać i się patrzeć, zaczęłam za nimi biec. Wchodzili właśnie do jakiegoś sklepu z elektroniką. Popychałam ludzi, wytrącałam im kubki z piciem, biegłam najszybciej jak mogłam, ale ten tłum mnie spowalniał. Zresztą nie tylko tłum. Byłam w połowie drogi, na środku była wielka fontanna, dookoła tłumy, nie było szans, żebym się przedostała z tą siatką pełną książek. Musiałam szybko podjąć decyzję. Albo biegnę przez tłum, chociaż to nie wykonalne. Albo przez fontannę. Nie miałam ochoty przeciskać się przez tych wszystkich ludzi, więc wybrałam szybko fontannę. Zdjęłam buty i wrzuciłam je do siatki z książkami. Podniosłam ręce do góry i weszłam do fontanny. Woda była ciepła, więc nie było aż tak źle. Próbowałam biec. Woda sięgała mi prawie do kolan, więc nie było to takie łatwe. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę, wyobrażam sobie jak to musiało wyglądać. Spojrzałam na sklep, do którego wcześniej wchodzili chłopcy. Miałam jeszcze czas bo dopiero byli w połowie drogi do wyjścia. Byli odwróceni więc nie widziałam zbyt dokładnie ich twarzy. Tylko Niall... Jakoś nie wyglądał jak Niall Horan. Byłam już na końcu fontanny a oni właśnie wychodzili ze sklepu. Wyszłam i zaczęłam biec w ich kierunku. W połowie drogi do nich potknęłam się i wywróciłam. Książki wypadły mi z siatki. Leżałam cała mokra, a dookoła mnie książki przed moimi idolami. Na dodatek nie mam biletu na ich koncert. Nikt nie zwrócił na mnie zbytnio uwagi. Dopiero kiedy "Niall" popatrzył się w moją stronę, pokazał na mnie palcem, powiedział coś do reszty i podeszli do mnie. Czułam jak moje serce bije coraz szybciej. Podniosłam się powoli i zamurowało mnie. To NIE BYLI CHŁOPCY Z ONE DIRECTION!! To byli bardzo podobnie ubrani i uczesani chłopcy nie wiem skąd. Pomogli pozbierać mi książki. Podróbka Louisa, spytała mnie po angielsku:
- Czemu jesteś cała mokra?
- Dużo by opowiadać - odpowiedziałam także po angielsku i podziękowałam im za pomoc - Dzięki, że pomogliście pozbierać mi książki.
Spojrzałam na każdego po kolei. Chociaż wiedziałam, że to nie jest prawdziwe One Direction, serce nie przestawało bić mi tak szybko. Byli tacy podobni.
- Ja muszę już iść - powiedziałam i pomachałam oddalając się od nich.
- Do zobaczenia - odpowiedział "Louis".
Spojrzałam w ich stronę. Odeszli śmiejąc się. Weszłam do sklepu z ubraniam "For You" i znalazłam dla siebie jakieś ubrania. Zapłaciłam za nie i poszłam do przymierzalni się przebrać. Mokre ubrania wrzuciłam do siatki. Mama się zdziwi jak mnie tak zobaczy, ale przecież nie będę chodzić mokra przez pół dnia. Pochodziłam jeszcze po sklepach i zadzwoniła do mnie mama.
- My już jedziemy do domu, poczekać na ciebie? - rozległ się głos mamy w słuchawce.
- Nie, wrócę autobusem - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Usiadłam przy stoliku w McDonaldzie i zamówiłam colę, burgera i frytki. Zauważyła mnie moja przyjaciółka, Michelle i pomachała do mnie. Odmachałam a po chwili już koło mnie siedziała.
- Cześć Michelle - powiedziałam bez entuzjazmu.
- Masz już te bilety? - spytała Michelle.
Łzy zaczęły ciec mi po twarzy.
- Nie dołuj mnie - odpowiedziałam.
- Co jest?
- Nie, nie mam tych biletów. Komputer zaciął się wtedy, kiedy byłam w trakcie kupowania. Na dodatek dzisiaj kąpałam się w fontannie bo zobaczyłam podróbki One Direction w sklepie elekronicznym. Kiedy byłam w połowie drogi do nich, potknęłam się i leżałam na ziemie, a wokół mnie książki. Podeszli do mnie i okazało się, że to nie oni! Najgorszy dzień mojego życia! - opowiedziałam jej wszystko.
- To Ci współczuję - odpowiedziała.
- Aha, dzięki. - odpowiedziałam.
- No przepraszam cię bardzo - Michelle zaczęła się śmiać.
- Co w tym śmiesznego? - odpowiedziałam załamującym się głosem.
- Przepraszam - odpowiedziała Michelle. - Pozwól, że pójdę coś sobie zamówić - powiedziała Michelle i odeszła od stolika.

1 komentarz:

  1. Jejciu mieć takiego pecha :/ Haha gdybym zobaczyła 1d albo przynajmniej ich podróbkę zachowałabym się tak samo jak Ellen xD Końcówka wydała mi się jakaś taka podejrzana...hmm czyżby Michelle coś ukrywała?

    OdpowiedzUsuń