poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 44

~ 3 lata później
włącz TO
Dzisiaj mija 3 rocznica śmierci Michelle. Louis dzisiaj jest
wyjątkowo przybity, obiecałam mu, że popilnuję Camillę
i Darcy, Michelle urodziła bliźniaczki. Są bardzo do niej podobne. Louis 
nawet nie chce myśleć o zastąpieniu Michelle kimś innym. 
Od 3 lat z nikim się nie spotyka, oczywiście nie wliczając nas i zespołu. 
Naprawdę mi go szkoda, ale próbujemy mu pomagać jak najbardziej możemy. 
Opiekujemy się dziećmi, zabieramy go na spacery, wycieczki. On zawsze przed 
snem rozmawia z Michelle, wiem, bo nie raz widziałam. Jest bardzo przywiązany
do swoich córek, nie chce ich stracić tak, jak stracił Michelle. Ale nie robił
z powodu śmierci Michelle głupot, on obiecał jej, że zajmie się dziewczynkami.
A co u Harrego? Dalej spotyka się z Taylor, naprawdę świetnie się dogadują.
Początkowo uważałam ich związek za coś chwilowego, ale po tych kilku latach
wiem, że naprawdę są sobie przeznaczeni. Szczerze trzymam za nich kciuki.
Liam dalej jest z Danielle, spodziewają się dziecka, a Niall jakiś czas temu
oświadczył się Amy. A co u mnie i Zayna? Nasza córka, tak jak przewidywał
Zayn, niedługo kończy 3 lata. Julia - bo tak jej na imię - kolor włosów 
i oczu odziedziczyła po tacie, zawsze mu tego zazdrościłam, jest podobna
bardziej do niego. Nie daje nam spać w nocy, jest bardzo energiczna 
i niespokojna. Mieszkamy w dużym domu zaraz obok domu Louisa, Harrego
i Taylor,  niedaleko nas mieszka Liam z Danielle, a ulicę dalej Niall z Amy. 
Wszystko jest tak, jak kiedyś sobie wymarzyłam. Przyjaciele wokół, kochająca
rodzina... Pewnie chcecie wiedzieć co się stało z One Direction? Oni nie
przestali istnieć, nigdy nie przestaną, dalej są tymi samymi chłopakami,
uwielbiają się wygłupiać i spędzać czas razem, mają po 23 lata 
(z wyjątkiem Louisa i Harrego, Lou ma 24 a Harry 22), a zachowują się
jak nastolatkowie. Dawno nie pisałam w pamiętniku, po prostu
wszystkie wydarzenia z mojego życia mnie przytłoczyły. Moja siostra dorasta,
moi rodzice... Starzeją się, a ja? Czuję jakbym dalej była tą samą Ellen,
jakby czas się zatrzymał kiedy poznałam One Direction. Oczywiście
kilka rzeczy się zmieniło od tamtej pory, ale dalej pamiętam
wydarzenia z przeszłości, wydarzenia, które zmieniły moje życie o 
180 stopni. Zawdzięczam to tym 5 chłopaków, a także moim przyjaciółkom. 
Bez nich byłoby źle. Przez te 3 lata nie raz wpadałam na Erica, 
na szczęście skończyło się tylko na nachodzeniu, dzięki chłopcom 
dał mi spokój i pogodził się z obecną sytuacją. Teraz siedzę 
przy kominku opisując minione wydarzenia i płaczę,
płaczę, że Michelle z nami nie ma, że tyle się zmieniło w moim życiu,
część na dobre, część na złe, ale widocznie tak miało być. Tak ktoś
pokierował moim życiem. Myślę, że powinnam skończyć pisać. 
Rozpamiętywanie się w przeszłości nie przyniesie nic dobrego.
Tak myślę, więc, to chyba koniec? 

Zamknęłam pamiętnik na kłódkę, a kluczyk wyrzuciłam. Włożyłam pamiętnik do pudełka ze starymi pamiątkami i otarłam łzy. 
- Kochanie, możesz nam pomóc? - spytał Zayn. Wołanie dobiegało z łazienki. 
Powrót do teraźniejszości. Zawsze  miałam obawy czy Zayn poradzi sobie z opieką nad Julią, ale ku mojemu zdziwieniu całkiem dobrze mu szło. Wiele się nauczył przez te 3 lata. Ruszyłam do łazienki.
- Co wy tu robicie? - spytałam. Nagle moje obawy wróciły. 
- Próbujemy się uczesać mamusiu - powiedziała Julia.
- Ach tak? Coś wam to nie wychodzi - zaśmiałam się patrząc na splątane włosy Julii - Zayn, tyle razy mówiłam Ci... - nie dokończyłam bo Zayn zamknął moje usta pocałunkiem. 
- Fuuuu - usłyszeliśmy krzyk Julki. 
- Miałaś coś mówić - powiedział Zayn z tym swoim uśmiechem.
- Ty małpo - zaśmiałam się i uderzyłam Zayna w ramię - Chodź Julka, zrobimy porządek z twoimi włosami, Zayn, zaraz wpadnie tu Lou z dziećmi, dzisiaj rocznica... - nie dokończyłam.
- Tak wiem, dzwonił do mnie.
- Pomyślałam, że chwila samotności dobrze mu zrobi i obiecałam zająć się dziewczynkami - wyjaśniłam.
- Dobrze myślałaś - powiedział Zayn i pocałował mnie w czoło.
Wzięłam Julkę za rękę i zaprowadziłam do salonu, gdzie z trudnością rozplątałam włosy dziewczynki i zaplotłam je w długiego warkocza. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zayn wpuścił do domu Louisa i jego pociechy. Przywitałam się z nimi i zaprowadziłam dziewczynki do pokoju Julii. 
- Jak się czujesz? - spytałam po zejściu na dół.
- Dobrze... - odpowiedział Lou wbijając wzrok w podłogę.
- Dajesz sobie radę?
- Tak, obiecałem Michelle, że zaopiekuję się dziewczynkami i dotrzymam słowa.
- Pomożemy Ci - ścisnęłam Lou za rękę.
- Dzięki - szepnął.
Po wyjściu Louisa leżałam obok Zayna opierając głowę o jego ramię. Patrzyłam się w kominek, gdzie tańczył płomienie ognia. Cieszyłam się, że mam do kogo się zwrócić o pomoc, że on zawsze przy mnie jest. Mam to o czym zawsze marzyłam, choć nie wierzyłam, że kiedykolwiek się to spełni. Ale muszę iść z wysoko podniesioną głową, muszę próbować, muszę być. Nie mogę zawieść Zayna, nie mogę zawieść Julii, moich przyjaciół, rodziny, nie mogę się poddać, muszę być silna. Obiecałam to sobie, obiecałam to Zaynowi. Czasem będę przegrywać, ale będę się starać dla osób które mnie kochają, nie poddam się, wiem, że są osoby, które życzą mi źle, ale to nie ma znaczenia, nie ma znaczenia to co spotka mnie po drugiej stronie, muszę postarać się nie zepsuć tej jedynej szansy, którą dostałam. Czasem jestem bezsilna, ale nie mogę odpuścić, muszę iść przed siebie. 
- Kocham cię - szepnęłam i wtuliłam się w ramię chłopaka, a raczej mężczyzny, wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić.

KONIEC

____________________________________________________
tak jak się pewnie większość z was domyśliła, skończyłam pisać
moje pierwsze opowiadanie (w dzień, w którym mija rok
odkąd jestem fanką One Direction ;))
chciałam podziękować tym, którzy tu byli, czytali moje
wypociny i je komentowali. 
chciałabym, żeby teraz KAŻDY kto czytał ten blog skomentował
ten ostatni rozdział, rozdział zamykający to opowiadanie.
chcę wiedzieć, ile osób to czytało.
komentowanie jest włączone dla niezalogowanych
użytkowników, więc każdy może go skomentować.
jeszcze raz dziękuję, wszystkim, którzy tu byli.